Ile jeszcze rodzin będzie cierpieć z powodu nieudolnego działania polskiego sądownictwa? Czy naprawdę matki są bezkarne? Czy naprawdę nawet najgorsza matka jest, w oczach sądu, lepsza od dobrego ojca? Poniżej artykuł przedstawiający okrucieństwo kobiet, bezradność mężczyzn wobec zaistniałej rzeczywistości i niesprawiedliwość wymiaru sprawiedliwości. Prawdziwa historia ojca, który przegrał walkę o dziecko.
Artur popełnił samobójstwo. W pożegnalnym liście miał napisać, że
nie mógł już wytrzymać rozłąki z córką i pomówień jego żony, która
oskarżyła go o gwałt i znęcanie się nad rodziną oraz złożyła pozew o
rozwód. Ciało 31-latka znaleziono w lesie. Miał przy sobie zdjęcie swojego dziecka.
Kiedy Artur i Elżbieta poznali się kilka lat
temu, nic nie wskazywało na to, że wydarzy się tragedia. Nieporozumienia
w ich małżeństwie zaczęły się we wrześniu 2011 roku. Pół roku po
wyjeździe służbowym, od którego zaczęły się kłopoty, kobieta
złożyła w sądzie pozew o rozwód. Co ważne: bez orzekania o winie.
Dopiero po kilku dniach powiadomiła policję, że mąż znęcał się nad nią i
nad dziećmi, a także wielokrotnie ją gwałcił.
Elżbieta wyprowadziła się z domu, odmawiając mężowi
widzenia się z czteroletnią wówczas córeczką. Dopiero po tym, jak sąd
zagroził kobiecie karą grzywny, Artur mógł zobaczyć swoje dziecko.
Coraz częściej zdarzało się jednak, że kiedy
przyjeżdżał z wizytą, drzwi do domu były zamknięte, czekał, dzwonił, ale
nikt nie otwierał. Ta ciągła walka i pomówienia, doprowadziły do tego,
że Artur targnął się na swoje życie. Zmarł w marcu 2012 roku. W liście pożegnalnym, który po sobie zostawił, prosił rodzinę, aby dopilnowała, żeby na jego pogrzebie nie było żony.
W walce o dziecko Artura wspierała matka, a także stowarzyszenie "Dzielny Tata", które pomaga w Polsce pokrzywdzonym ojcom.
- Według mnie ta sytuacja wynika z tego, że mężczyzna w naszym kraju, a pewnie i na świecie, nie jest przygotowany na taką
sytuację. Nie rozumie, że kłamstwa żony są uważane przez policję za
prawdę, a jego tłumaczenia nie są brane w ogóle pod uwagę – tak całą
sprawę komentuje w rozmowie z Onetem Michał Fabisiak ze stowarzyszenia
"Dzielny Tata".

Zrobić z męża psychopatę
Przykładów na to, jak zacięta potrafi być ta walka
między rodzicami, nie trzeba szukać daleko. 2010 rok. Gorzów. Żona,
walcząc o prawa do opieki nad córką, oskarżyła swojego męża o to, że molestuje dziecko.
Sąd w tym przypadku był jednak bezwzględny. Kobieta została skazana na
miesiąc więzienia.
Policja przyjechała po mężczyznę do pracy, został
wyprowadzony i zakuty w kajdanki. Ruszyło śledztwo, a on sam postanowił
się bronić. Zdecydował, że ukryje w kuchni dyktafon. Pomysł okazał się
skuteczny, ponieważ udało się nagrać kilka godzin rozmowy, którą kobieta
przeprowadzała ze swoją matką. Panie rozmawiały o tym, w jaki sposób
przygotować córkę do rozmowy z psychologiem, tak, aby powiedziała, że
"tatuś zmuszał ją do różnych rzeczy". Biegli w sprawie nie dali się
jednak na to nabrać. Wypowiedzi dziewczynki i pamiętnik, który
prowadziła, nie potwierdziły przestępczych zachowań seksualnych ojca
wobec niej.
- W zaślepieniu walką o rozwód włączyła do niej
bezbronne dziecko i bezpodstawnie oskarżyła jego ojca o pedofilię -
mówił wówczas sędzia uzasadniając wyrok.
Ciągła walka
"Walka ojców, często samotna, trwa latami i czasami
kończy się tragicznie. Polski system wymiaru sprawiedliwości
bezlitośnie okrada ludzi z ojcostwa i pozbawia dzieci dzieciństwa. Z
powodu bezpodstawnych pomówień ojcowie trafiają do więzień i przez wiele
lat muszą udowadniać swoją niewinność. W tym czasie nie mogą wychowywać
swoich dzieci, które dorastają bez ojców. Wielu ojców, którzy
przekroczyli bramy Sądu Rodzinnego z powodu rozwodu, z zamiarem
ustalenia szerokich kontaktów dzieckiem, egzekucji kontaktów lub
przejęcia opieki nad dzieckiem, szybko przekonuje się, że w Sądzie nie
ma sprawiedliwości, że sędziowie są ponad prawem i dowolnie je
interpretują" – czytamy na oficjalnej stronie Centralnego Stowarzyszenia
Obrony Praw Ojca i Dziecka.
Tymczasem statystyki dotyczące orzecznictwa sądów w
Polsce w sprawie opieki nad dziećmi są bezwzględne. Szacuje się, że
zaledwie 4 proc. ojców sprawuje bezpośrednią opiekę nad potomstwem po
rozwodzie. Mężczyźni bardzo rzadko walczą w sądzie rodzinnym, w trakcie
sprawy rozwodowej, o możliwość wychowywania swych pociech, wiedząc, że
są z góry stawiani na przegranej pozycji.
W sprawach rozpatrywanych przez sądy w 2012 roku
liczba dzieci, o które rodzice toczyli batalie ws. opieki, wyniosła
ponad 46 tysięcy. Aż w 36 tys. przypadków, władza została powierzona
matce, zaś tylko w 1641 to ojciec mógł sprawować pełną opiekę nad swoim
dzieckiem.
"Dowiedziałem się »pobiłem żonę« Oniemiałem…"
Michał Fabisiak, który działa w "Dzielnym Tacie"
również ma ze sobą traumatyczne przeżycia. Jego problemy zaczęły się w
2010 roku.
- Wróciłem do domu z pracy i nikogo nie było, puste
mieszkanie. Ani żony, ani syna Marka, ani opiekunki.
Zadzwoniłem do żony, żeby zapytać, co się stało. Nie odbierała.
Zdzwoniłem do teścia i dowiedziałem się "że pobiłem żonę". Oniemiałem… –
wspomina Fabisiak. - Magda porywając syna, porwała także mój samochód.
Wyjechała nim bez mojej zgody, zabrała w tygodniu rzeczy Marka: jego
zabawki kupione przeze mnie: huśtawkę, rowerek, książeczki, materac,
ubrania Marka – dodaje.
Kiedy w końcu ojcu udało się zabrać dziecko do
siebie, aby spędzić z nim czas miał miejsce incydent, który sprawił, że
Marek znów został mu odebrany.
- Rano było śniadanie, zjedliśmy je razem, potem
niestety musiałem pojechać do pracy. Babcia spędziła z nim ranek na jego
ulubionym placu zabaw. Pełnia życia. Po południu, żeby nie tracić
cennego czasu, około czwartej wróciłem do domu. Zaparkowałem na
zewnątrz, bo miałem wracać niestety jeszcze do pracy. W tym czasie
dostałem telefon od mamy, że jakichś dwóch ludzi ubranych na czarno
włamuje się do mieszkania – wspomina dalej Fabisiak. - Kazałem mamie
zamknąć mieszkanie na klucz od środka. Wszedłem do klatki schodowej.
Okazało się, że na klatce jest dwóch gości ubranych na czarno i Magda.
Zapytałem, o co chodzi – oni na to, że muszą wejść do mieszkania i
wyłamać zamki, i że zaraz przyjedzie policja. Zszedłem na dół do
policji, żeby pogadać – oni nie chcieli. Powiedzieli, że przyjechali na
interwencję. Zorientowałem się,że za chwilę zabiorą mi Marka – dodaje
członek stowarzyszenia Dzielny Tata.
Od tamtych wydarzeń minęły już prawie trzy lata,
jednak Michał Fabisiak dalej walczy o sprawiedliwość. Dziecko przebywa z
matką, a jego ojciec nie może go widywać.
– Marek stał się zakładnikiem, który, jak kura
znosząca złote jajka, da zatrudnienie detektywom, adwokatom, żonie i
cynicznym sędziom – podsumowuje całą tę sprawę "Dzielny Tata".
Dzielny Tata
W walce o prawa ojców mężczyzn w Polsce wspiera
stowarzyszenie Dzielny Tata. To za jego sprawą w tym roku zorganizowano
protesty przed Pałacem Prezydenckim w Warszawie, a także w wielu innych
miastach na terenie całej Polski. Przedstawiciele stowarzyszenia
nakreślają problem, mówiąc o tym, że w polskich sądach automatycznie po
tygodniu miejsce zamieszkania dziecka ustalane jest przy matce, a co za
tym idzie, dziecko odizolowane jest od ojca, który dodatkowo musi płacić
alimenty.
Proponowanym rozwiązaniem w tej kwestii jest
naprzemienne przekazywanie sobie dziecka co dwa tygodnie. Wówczas ojciec
mógłby ze swoim dzieckiem spędzać połowę miesiąca, nie płacąc
jednocześnie alimentów.
- Obecnie na 770 ojców mamy siedmiu, którzy mają tę
opiekę naprzemienną, ale boją się ujawniać, żeby jej nie stracić. Taka
opieka jest tylko możliwa obecnie, gdy rodzice się dogadają – tłumaczy w
rozmowie z Onetem Michał Fabisiak. - Można odnieść wrażenie, że
ojciec, który zabrał dziecko, nie chce takiej opieki naprzemiennej -
tylko jest takim samym "draniem" jak matka, która robi to samo, ale to
jest złudzenie. Gdyby to dziecko oddał, nigdy by go już nie zobaczył, a
według sądów "opieka naprzemienna jest niedopuszczalna". Tak stwierdziła
sędzia w mojej sprawie – dodaje Fabisiak.
Fabisiak tłumaczy także, jak w środowisku ojców
walczących o prawa do opieki nad swoimi dziećmi, postrzegane są matki.
Zaznacza, że nazywa się je "właścicielkami". – Nie znam ojca, który by
chciał odebrać dziecko matce, ale znam już około 800 matek, które chcą
odebrać ojcom dzieci... – podsumowuje.
Walczący ojcowie zwracają także uwagę na
działalność ośrodków diagnostyczno-konsultacyjnych (RODK). Sąd,
rozstrzygając, któremu z rodziców powierzyć opiekę nad dziećmi albo czy
jest podstawa do odebrania lub ograniczenia praw rodzicielskich, zwraca
się zwykle o opinię do takiego właśnie ośrodka. Okazuje się jednak, że
ich działalność budzi pewne wątpliwości.
"Brak jest podstaw prawnych do tego, by RODK (...)
wydawały opinie z zakresu prawa rodzinnego i opiekuńczego związanych ze
sposobem wykonywania władzy rodzicielskiej i utrzymywania kontaktów z
dzieckiem w sprawach małoletnich, rozpatrywanych przez sądy" - tak brzmi
kluczowe zdanie w datowanej na 17 kwietnia opinii Biura Spraw
Konstytucyjnych Prokuratury Generalnej.
W opiniach dotyczących RODK pojawia się podobny
zarzut, co w przypadku sądów. Większość opiniujących w tego typu
ośrodkach stanowią kobiety. Dane pokazują, że jest ich ponad 90 proc.
Same ośrodki swoją działalność tłumaczą w dość
kontrowersyjny sposób. "My nie wykonujemy badań na więź emocjonalną
między dziećmi a ojcami, bo u nas tak jest, że my tylko matki się pytamy
o dziecko, ojca nie… Dlatego nie badamy dzieci i ojców, a tylko matkę
na więź emocjonalną, bo to ona urodziła je i teraz wychowuje. On nie
rodził" – tłumaczyła się kilka lat temu, podczas
przesłuchania, kierowniczka RODK w Raciborzu, Teresa H. Tłumaczenie to
zostało zawarte w raporcie z działań strażniczych "Monitoring pracy
wybranych Ośrodków Diagnostyczno-Konsultacyjnych".
Maria Rotkiel: najważniejsze jest dobro dziecka
- Każda sytuacja związana z rozstaniem rodziców
powinna być indywidualnie rozpatrywana i nie płeć rodzica, ale jego
kompetencje wychowawcze, miłość i troska, jaką obdarza dziecko, warunki,
jakie może mu zapewnić i więź, jaką z nim nawiązuje powinny decydować o
kwestii opieki i częstotliwości kontaktów – mówi w rozmowie z Onetem
Maria Rotkiel, psycholog i terapeuta poznawczo-behawioralny. - Dramatem
jest to, że często rodzice "używają" dziecka do rozgrywek między sobą,
co się odbywa jego kosztem. Niestety często to matki próbują robić na
złość byłym partnerom i chcą utrudnić kontakty z dzieckiem. To ogromny
błąd, bo fakt, że ktoś nie sprawdził się jako partner i mąż nie oznacza,
że nie sprawdza się jako ojciec. Przestając być czyimś mężem, nie
przestaje być ojcem – dodaje Rotkiel.
Psycholog zwraca także uwagę na fakt, że
utrudnianie relacji dziecka z jednym z rodziców, jeżeli dziecko tych
kontaktów potrzebuje, "będzie miało negatywny wpływ na jego rozwój i
poczucie akceptacji".
- Faktem jest, że w polskich sądach zdarzają się
sytuacje, w których prawa ojca nie są respektowane, a stronnicze wyroki
sądów mają bardzo negatywny wpływ na wiele osób. Kontaktów z dzieckiem
potrzebuje zarówno ojciec i matka, jak i ich rodziny. Odsunięcie ich od
dziecka implikuje poczucie straty i niespełnienia się w życiowej roli
m.in. roli dziadków. Są wspaniałe przykłady wzajemnego wspierania się
byłych małżonków, którzy potrafią razem wychowywać dziecko - warto się
na nich wzorować i czerpać z nich inspiracje – tłumaczy Rotkiel w
rozmowie z Onetem i jednocześnie dodaje, że "często zdarza się, że
dzieci z rozbitych rodzin mają zaburzone relacje z rówieśnikami i
własnymi partnerami. Może to wynikać z faktu, że w ich życiu zabrakło
odpowiedniego wzorca i modelu rodziny".
Psycholog zaznacza jednak, że ograniczanie
kontaktów z ojcem lub z matką jest zasadne wówczas, gdy któryś z
rodziców nie wywiązuje się ze swojej roli. - Dzieje się tak m.in. wtedy,
gdy do domu wkracza uzależnienie – jeżeli matka jest uzależniona, to
wtedy ojciec będzie lepszym opiekunem i odwrotnie, jeśli ojciec cierpi
na uzależnienie, to wtedy matka powinna zająć się dzieckiem – mówi
Rotkiel.
Wiele matek tłumaczy w sądzie swoje postępowanie depresją
poporodową. Maria Rotkiel wyjaśnia, że taki stres występuje
jedynie u świeżo upieczonych mam. – Jest to tzw. syndrom baby blues, w
którym matka na skutek porodu i zachwianego poziomu hormonów potrzebuje
trochę czasu, aby przyzwyczaić się do nowej roli. Zazwyczaj trwa to od
kilku do kilkunastu dni i ustaje. Objawia się często lękiem, apatią,
drażliwością i chwiejnością emocjonalną.
Należy jednak zwrócić uwagę, czy taki stan
pojawia się kilka miesięcy po porodzie, ponieważ wtedy możemy
podejrzewać wystąpienie depresji poporodowej. Może ona powodować
całkowite odsunięcie się od dziecka i zerwanie relacji z nim. W takiej
sytuacji należy udać się po pomoc do specjalisty, który udzieli
odpowiedniego wsparcia. Warto jednak pamiętać, że coraz częściej mówi
się o występowaniu depresji u ojców i tak, jak wspomniałam, należy
przede wszystkim patrzeć na to, kto jakim jest rodzicem i czy faktycznie
obdarza dziecko miłością i troską – podsumowuje Maria Rotkiel.

Przecież w tej sprawie tak naprawdę chodzi o dobro dziecka, nie zapominajmy o tym.
Brak komentarzy :
Publikowanie komentarza