W tym roku wyjątkowo niekorzystnie odczuwam zmianę czasu. Coraz krótszy dzień jest bardzo przygnębiającą perspektywą. A przecież apatia, ospałość, brak energii i chęci do działania, senność, nadmierny apatyt lub jego brak to objawy jesiennej depresji. Jeżeli trwa dłużej to niestety przestaje już być jesienna.
W sytuacji chwilowego załamania myślę o ...
... choince. Tak, nie jestem oryginalna. Wiem też, że wiele osób nie znosi Świąt Bożego Narodzenia, a fakt, że piszę o nich w listopadzie jest pewnie dużym przegięciem, ale właśnie dziś zaświtał mi ten temat w głowie. Choinka jest dla mnie ważnym elementem tych świąt i jeżeli o mnie chodzi, to mogłaby stać w pokoju przez 3 miesiące. Mimo, że w okresie bożonarodzeniowym czasem wszystko staje na głowie, uważam że jest to wspaniały czas.
Bardzo prawdopodobne, że pomyślałam dziś o Bożym Narodzeniu, bo poczułam się blisko Boga. Wracając do domu prawie zginęłam na pasach i gdybym jako ta łania nie przebiegła szybko, mogłabym nie pisać niniejszej notki. Ale jako psycholog trzeba wykazywać się dużą dozą empatii i zrozumienia. Być może Pan autobusiarz też przeżywa jesienną chandrę i nie wie jak sobie z nią poradzić. Rozjechanie kogoś na pasach z pewnością wyrwałoby go z jesiennego marazmu i wprowadziło w stan wzmożonej czujności, aktywności i gotowości do działania. Głównie w sądzie.
Ale, wracając do choinki. Nieważne czy prawdziwa czy sztuczna, każda ma moc. Kolorowe bańki, łańcuchy, i światełka to coś co pomaga przetrwać zimową porę. Coś, co uwielbiają nie tylko dzieci, ale i dorośli. Jeżeli znajdzie się więcej fanów okresu bożonarodzeniowego, to polecam Wam całoroczny bożonarodzeniowy sklep i muzeum na Węgrzech, a dokładniej w Szentendre (ok. 40 km od Budapesztu). Można nacieszyć oczy o każdej porze roku.

Matko Kochana...
OdpowiedzUsuń