Kto czytał mój blog regularnie mógł zauważyć, że "nie mam nic" do cesarskiego cięcia. Nigdy do niego nie zachęcałam, ale też nigdy nie odwodziłam. Pisząc o połogu po porodzie naturalnym i po cesarskim cięciu, o powikłaniach zarówno po jednym i po drugim porodzie,o wszystkim co z porodem związane, starałam się pisać merytorycznie, jak to faktycznie wygląda i jak może się z tym czuć kobieta. Strasznie krzywdzące są komentarze, w których kobiety decydujące się na zabieg cięcia są szykanowane i przekonywane do tego, że powinny wybrać jedyną słuszną formę narodzin, czyli poród siłami natury.
Nie każda cesarka to zabieg na życzenie, a nawet jeśli, to nie każda kobieta ma wysoki próg bólu, nie każda jest w stanie psychicznie przejść przez wymagającą sytuację porodu, połogu i początkowej opieki nad dzieckiem. Rozumiem, że jako psycholog, działający na korzyść NFZ (bo poród naturalny jest tańszy od cesarskiego cięcia) i wszystkich dzielnych Matek Polek powinnam kopnąć taką kobietę nie powiem w co i nią potrząsnąć. No właśnie nie! Bo może niektórym dobrze zrobi szok i ostre słowo, ale niektórych trzeba głaskać, nie bez powodu zrodziła się forma terapii wspierającej. Ona też jest potrzebna.
I nie mam zamiaru się tłumaczyć ze swojego empatycznego i wyrozumiałego podejścia do wyborów współczesnych kobiet. Jeśli matka chce rodzić naturalnie to super, jeśli z jakichś przyczyn woli cesarskie cięcie - ok! Jeśli chce karmić piersią, to wspaniale (zarówno dla niej jak i dla dziecka), jeśli nie, to zrozumiem.
Taki jest zawód psychologa, my nie oceniamy, tylko pomagamy.
Brak komentarzy :
Publikowanie komentarza