Na czym polega metoda Misgav Ladach? Czy jest to najlepsza forma cesarskiego cięcia? Czy jest bezpieczna dla mamy i dziecka? Na te pytania odpowiada światowej sławy ginekolog, twórca metody Misgav Ladach, prof. Michael Stark.
Ginekolodzy-położnicy opowiadają, że zrewolucjonizował pan zabieg cesarskiego cięcia.
- To, co zrobiłem
wspólnie z zespołem szpitala Misgav Ladach w Jerozolimie, jest właściwie
bardzo proste. Zbadaliśmy rezultaty kliniczne różnych metod
chirurgicznych i ich kombinacji. Następnie wyeliminowaliśmy te czynności
chirurga, które naszym zdaniem są zbędne, konieczne zaś
zmodyfikowaliśmy. Mówiąc krótko: uprościliśmy całą procedurę. Doszliśmy
do wniosku, że nie trzeba rozcinać w całości jamy brzusznej, bo to
skutkuje zwykle większym krwawieniem. Uznaliśmy też, że nie trzeba
zszywać wszystkich warstw macicy. Szycie jednej sprawia, że tworzą się
silniejsze blizny i kobieta odczuwa mniejszy ból. Nasza uproszczona
metoda cięcia cesarskiego była przedmiotem wielu naukowych publikacji na
całym świecie. Wszystkie potwierdziły jej zalety.
Podobno największe korzyści tej metody odczuwają same pacjentki?
- To prawda. Po pierwsze, zbieg trwa
krócej i pobyt w szpitalu jest krótszy. Po drugie, podczas zabiegu
pacjentka traci mniej krwi. Po operacji odczuwa mniejszy ból. Kobieta po
tak wykonanym cesarskim cięciu szybciej dochodzi do formy. To wszystko
sprawia, że matka może opiekować się dzieckiem, karmić je zaraz po
urodzeniu, tak jak to się dzieje po naturalnym porodzie. Zależało nam
właśnie na tym, żeby zminimalizować skutki zabiegu i żeby cesarskie
cięcie było jak najbardziej zbliżone do porodu naturalnego.
Czy w Polsce lekarze wykonują cesarskie cięcie, stosując pana metodę?
- Spotkałem tu kilku kolegów po fachu,
którzy potwierdzili, że ta metoda jest w Polsce znana. Czy jest
powszechnie tu stosowana, tego nie wiem. Na pewno w taki sposób wykonuje
się cięcia cesarskie w Niemczech.
W niektórych polskich szpitalach aż 50
proc. porodów to właśnie cesarskie cięcie. Jest ono - jeśli tak można
powiedzieć - bardzo popularną metodą rodzenia dzieci. W niektórych
krajach, np. w Anglii, trwa nawet dyskusja, czy kobiety powinny mieć
prawo do cesarki "na życzenie", nawet gdy nie ma do tego wskazań
medycznych. Co pan o tym sądzi?
- Jako lekarz ginekolog mogę powiedzieć,
że najlepszy jest poród naturalny. Cesarskie cięcie wykonuje się wtedy,
kiedy są do tego wskazania medyczne. Nie powinniśmy robić operacji
tylko dlatego, że jest to proste i bezpieczne. Tak się składa, że mam
trzy córki i jestem już dziadkiem. Zawsze im doradzałem, żeby rodziły
siłami natury. W taki sposób urodziła się na przykład moja wnuczka, z
czego jestem niezmiernie zadowolony.
Ale czy kobiety powinny mieć prawo wyboru?
- Kobieta jest panią własnego ciała i
decyzja należy tylko do niej. Nie da się zmusić kobiety do naturalnego
porodu, jeśli ona sama nie będzie o tym przekonana. Trzeba jej
wytłumaczyć, jakie mogą być konsekwencje jej wyboru, ale nie wolno
niczego narzucać. Kiedy pacjentki przychodzą do mnie po poradę, mówię im
o plusach i minusach cesarskiego cięcia i zwykle one zgadzają się ze
mną. Jeśli nie mają wskazań do zabiegu, próbują urodzić naturalnie. Ale
prawda jest taka, że w dzisiejszych czasach zabieg cesarskiego cięcia
nie jest bardziej ryzykowny niż naturalny poród.
A w jaki sposób rodziła pańska żona?
- Siłami natury urodziła dwie córki.
Ostatnia przyszła na świat w wyniku cesarskiego cięcia. Moja żona miała
wskazania medyczne do cięcia. Leżała w szpitalu co najmniej dwa
tygodnie, krwawiła. Prawdę mówiąc, to właśnie z powodu przeżyć mojej
żony zacząłem zajmować się cięciem cesarskim.
Na czym polega "bezpieczna chirurgia"?
- Na całym świecie wykonuje się każdego
roku ponad 230 mln operacji chirurgicznych. Od 3 do 15 proc. z nich
kończy się powikłaniami, w wyniku których umiera około 8 proc.
pacjentów. Blisko milion ludzi umiera
co roku z tego tylko powodu. A operujemy coraz więcej! Większość z tych
powikłań wynika z tego, że chirurdzy nie stosują know-how i nie
przestrzegają zasad bezpieczeństwa. Nadal zdarza się, że lekarze operują
niewłaściwego pacjenta albo mylą strony ciała, które mają być
operowane. Czasami z powodu błahostki dochodzi do tragedii. Można temu
zapobiec. Właśnie po to Światowa Organizacja Zdrowia wspólnie z
międzynarodowymi konsultantami i organizacjami stworzyła tzw. listę
kontrolną bezpieczeństwa. Chirurdzy w wielu szpitalach na świecie już
wykorzystują nasz pomysł. Wystarczy kartka papieru i długopis. Zanim
lekarze przystąpią do operacji, muszą sprawdzić, czy wszystko jest tak,
jak być powinno. Lista kontrolna przypomina procedurę
stosowaną w samolotach. Jest na niej opis tego, co ma być u pacjenta
operowane. W szpitalach, które stosowały przez trzy miesiące listę
kontrolną, nie było ani jednego przypadku powikłań pooperacyjnych. Proste, a jakie ważne.
źródło: Gazeta Wyborcza Wrocław, 19/03/2011
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz